Forum Forum gildii Companions from hell [CFH] Strona Główna Forum gildii Companions from hell [CFH]
WITAJCIE
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czytamy, czytamy i jeszcze raz czytamy...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum gildii Companions from hell [CFH] Strona Główna -> Środeczek tawerny miejsce kulturalne gildii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabriel From Hell
Lider Gildii


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:54, 06 Kwi 2007    Temat postu: Czytamy, czytamy i jeszcze raz czytamy...

Słuchajcie każdy robi coś poza graniem w GW, prawda? Ja np czytam wiele książek z ciekawszych polecam serię "nekroskop" Briana Lumley'a-jeśli ktoś lubi mroczny klimat....brrrr aż mi ciarki przeszły jak pomyślałem. Chciałbym poznac wasze zainteresowania. I nie pisac m i tu o pracy...hehe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorianus
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 18:05, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Ja osobiście przepadam, za serrią dragon lance.... opowieści o smokach zawsze podchodziły mi do gustu, nekroskop też dobry. Jednak większość książek jakie czytam są czysto naukowe, opracowania teoretyczne, rozwarzania na tematy boga i życia śmierci świata na jakim żyjemy to mój żywioł. Mimo wszystko fantazja zawsze była dla mnie ostoją spokoju i odpoczynku miejsca gdzie życie nie oddziałowuje, moja wyobraźnia której nikt nie zabierze, wieczny ze mnie marzyciel.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aenia
Oficer


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań oczywiście ;D

PostWysłany: Pią 20:56, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Przygodówki, podobał mi się Eragon (klimat RPG:P, nawet mam grę), a także kryminały, z tego Agath Christie:)

Aenia <3 was Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sedryk
Oficer


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 21:48, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Ogólnie czytam fantastyke, a poza GW to siedzę przy faerunie - grze klimatycznej gdzie opisuje się co robi postać itp. tak jak przy karciankach tylko, że na stronce.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Darth Revan
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Star Forge

PostWysłany: Sob 22:03, 07 Kwi 2007    Temat postu:

Dorianus jesteś Mój Bro!!...Ja również Dragon Lance przeczytałem..niestety jedynie pierwszy tom:/ Ale najbardziej mnie urzekła postać Raistlina maga/nekromanty:)Po za tym polecam "Trylogie Thrawna" wspaniała książka o czasach po śmierci imperatora Palpatina w serii filmów SW...A najbardziej ze wszystkich polecam najlepszą książkę wszech czasów,debiut literacki itd.
pod tytułem "Opowieść z Malazańskiej Księgi Poległych" Wspaniała książka opisująca losy drużyny zwącej się Podpalaczami Mostów..Jeśli ktoś lubi RPG typu D&D to zachęcam jak najbardziej..Drużyna składa się z Maga,Zabójcy,2 Saperów,wojownika i uzdrowiciela..Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mesa
Oficer


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 23:23, 07 Kwi 2007    Temat postu:

A tak poza fantastyką to coś czytacie Question
Ja naprzykład całkiem niedawno skończyłem świetnią książkę Martina Malachiego "Zakładnicy Diabła" - 5 udokumentowanych przypadków opętań przez demony.Dokładne Opisy Egzorcyzmów , na końcu podsumowanie i porównywanie sytuacji. Co prawda ciężko się ją czyta bo ma dużo odniesień filozoficznych do ludzkiego życia/śmierci a kościoła , dziesiejszego poglądu na religię itp ale naprawde warto to przeczytac Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nin



Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:28, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Demony... posłuchajcie historii którą opowiadał pewien starzec:
"...- Była sobie raz mała wioska - zaczął starzec - ludzie tam żyli z pracy własnych rąk. Sadzili, zbierali, hodowali zwierzęta, by jeść ich mięso, aby nie pomrzeć z głodu. By nie chodzić nago, ubierali się w skóry zabitych zwierząt. Budowali domy, aby schronić się przed upalnym słońcem, które paliło ich latem, a w zimie chronili się przed śniegiem i mrozem. Tak na pracy upływał im cały dzień. Starali się być prawi i postępować według przykazań i praw. Na środku wioski stał totem z tablicą jak trzeba żyć, by być prawym. Ale pewnej nocy, gdy spali, wkradł się do wioski demon. Próbował do nich mówić o lepszym świecie i o innych prawach, lecz oni go nie słuchali i twierdzili, że mają własne prawa wyryte na totemie. Wtedy on zaczął pluć na totem i urągać mu okrutnie. Ludzie próbowali go wypędzić, nienawidzili go, gdyż nie dawał im pracować, palił zboża, niszczył gliniane garnki, płoszył zwierzęta. Demon widząc, że jest bezsilny, a mieszkańcy go ignorują opętał w końcu jednego z chłopców, a ten zabił swego brata, gdy ten nie chciał go słuchać i tylko się z niego śmiał. Odbył się sąd. Ukamienowano chłopca, zgodnie z prawem i przeklęto jego duszę, by nigdy do nich nie powróciła. Potem chłopiec tułał się bez celu, cierpiąc męki, aż minął rok i spotkał demona, który tak strasznie się z nim obszedł. Wtedy demon pokazał chłopcu, że wioska leży na wyspie. Mieszkańcy tego nie wiedzieli, bo wioska była otoczona wysoką palisadą z grubych bali. Demon zaprowadził duszę chłopca na statek, który wcześniej zbudował. Chłopiec się zgodził i popłynął z Demonem. Minął jeden dzień, a na horyzoncie ukazał się raj. Wysiedli na jego brzegu, a demon powiedział: „Tu jesteś wolny, nawet gdybym chciał, nie mogę ci już zaszkodzić.” Chłopiec żył w raju przez rok, bawił się, śmiał i z drzew ściągał słodkie owoce. I wiele myślał, gdyż miał na to czas. Nie paliło go słońce i nie marzł. Tworzył też wspaniałe dziwy, którym sam się dziwił. Ale wciąż myślał o tych, którzy nie doświadczą tej wolności i żyją tak marnie w nędzy, poza rajem. Wiec zbudował tratwę i wyruszył na ocean, lecz dotarł do innej wioski. Tam wzięty został za demona, a gdy przekonywał zapracowanych i zgorzkniałych ludzi, ci wypędzali go twierdząc, że kłamie. On wtedy ze złości wywrócił im totem, niszczył plony ... I tak historia się powtarzała - westchnął starzec, a po chwili dodał - Lecz nigdy też nie była całkiem taka sama..."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorianus
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 10:27, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Jak rozumiem ta opowieść mówi o twoim losie, demona który wybrał się na ziemie by zwabić ludzi do raju którego ani nie rozumieją ani nie znają, to opowiadanie ma niezwykły dla mnie sens, bo zapytam: kto z was był w raju? A może lepiej, kto z was wie że istnieje tylko ten świat?(w opowiadaniu jako zamysł wyspy), Nieważne co robimy nikt tak naprawdę nie szuka idealnego świata, każdy z nas jest jak taki wioskowy robotnik, myśli że wszystko obraca się wokół totemu bo tak widzi, i nawet nie chce widzieć więcej, a życie niemiłosiernie brnie dalej. Dla tego nikt nie szuka niczego więcej gdyż niema na to czasu i sądzi od razu przypuszczając że nie znajdzie nic, ta wysepka zmuszała ludzi do bezkresnej pracy by nie pomrzeć z głodu, my robimy praktycznie to samo. Świat zamyka nas w bezkresnym kole zdarzeń gdzie i tak niewiele w tym wszystkim naszych własnych decyzji, więc można uznać je za więzienie swego rodzaju, jak napisane w opowiadaniu wokuł wioski była zbudowana palisada.

A nawet jeśli ktoś szuka raju, zbawienia idzie do kościółka który wywalczył sobie monopol na zbawienie, ale czy faktycznie zbawia człowieka i chroni od złego? Moim zdaniem, wręcz puste rytuały nie są w stanie zmienić naszego losu, to czy pójdziemy do nieba nie zależy od ilości wypowiedzianych przez nas modlitw/rytuałów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mag chaosu
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DESTINY CITY, WASHINGTON DC

PostWysłany: Nie 16:03, 22 Kwi 2007    Temat postu:

Mówisz młody, iż chciałbyś posłuchać historii o bohaterach. Długo jestem już najemnikiem. Wojaczkom zajmowałem się jeszcze, gdy Ciebie na świecie nie było. Widziałem wielu mężnych wojów, ale ani jednego nie mogę nazwać bohaterem. Jednak słyszałem historię o bohaterach. Nie, nie jest to bajka, a prawdziwa opowieść. Zamów dzban piwa i podaj mi ten kufel. Opowiem Ci historię braci Buhnegiebel.

Viktor i Johan Buhnegiebel urodzili się w Altdorfie. Obaj przyszli na świat w 2321 roku K.I. Pochodzili z zaściankowego rodu Frostigwind. Niestety już na samym początku los nie obszedł się z nimi łaskawie. Urodzili się z deformacjami ciała: ich skóra przypominała poparzoną, mieli czarne oczy i znamię na splocie słonecznym w jakimś dziwnym kształcie. Jak potem miało się okazać, wraz z ich dorastaniem, był to symbol komety o podwójnym ogonie. Ale o wszystkim dowiesz się po kolei. Teraz poproś karczmarza, aby nalał mi piwa do kufla.

Deformacje ciała uznali rodzice za spowodowane działaniem Chaosu. Mimo wszystko, rodzicielska miłość wzięła górę nad rozumem. Ojciec i matka postanowili wziąć na siebie ciężkie brzemię wychowania odmieńców. Buhnegiebelowie zostali ukryci przed oczyma postronnych osób na farmie Jugerland niedaleko stolicy cesarstwa. Żyli tam niezauważeni blisko trzy lata, aż do dnia kiedy zostali spostrzeżeni przez okolicznych chłopów. Wezwano łowcę czarownic, który po krótkim śledztwie orzekł stanowczo chaotyczną naturę Viktora i Johana. Rodzice zostali straceni pod zarzutem czczenia mrocznych bogów oraz hodowania jego potworów.

Kiedy łowca czarownic miał spalić chłopców na stosie, nieczyste siły, jak wówczas uważano, wdarły się do tego świata. Zerwała się wielka wichura, która w swej furii przewróciła drzewo, zabijając w ten sposób oprawcę. Jak potem się okazało, po wnikliwych badaniach tęgi głów mędrców kultu Sigmara z Zakonu Pochodni, była to boska interwencja samego Młotodzierżcy. Świadkowie powiadomili świątynię Sigmara w Altdorfie. Wysłannik kultu z Akademii Teologicznej i ówczesny Wielki Inkwizytor Reiklandu, ojciec Helmut Reikwirt zabrał Buhnegiebelów do stolicy. Po długich i burzliwych dyskusjach, licznych mistycznych rytuałach, stwierdzono, że Viktor i Johan nie są spaczeni Chaosem. Jak sam widzisz, niezbadane są nici przeznaczenia, gotowane nam przez bóstwa. A przewrotność losu potrafi tak samo zaskakiwać, jak pustka w moim kuflu.

Postanowiono zaopiekować się sierotami, wysyłając ich do jednego z górskich klasztoru Sigmara, u podnóża Gór Szarych. Tam bracia okazali się bardzo pojętnymi i zdyscyplinowanymi podopiecznymi, dzięki czemu pozwolono im na naukę czytania by stali się w przyszłości nowicjuszami, a później kapłanami Młotodzierżcy. W wieku 13 lat oficjalnie rozpoczęli nowicjat. Wśród rówieśników oprócz owianej tajemnicą historii i dziwnego znamienia, wyróżniali się wielką powagą, siłą woli oraz sprawnością fizyczną. Przeor klasztoru zadecydował, iż bracia wstąpią do zakonu Płonącego Serca. Swe szkolenie na rycerza rozpoczęli dokładnie w dwunastą rocznicę śmierci rodziców. Tak jak za nowicjatu w seminarium duchownym, tak w koszarach zakonu Viktor i Johan szybko stali się popularni, ze względu na swoje przymioty duchowe i cielesne.

Gdy mieli 20 lat wyruszyli patrolować północne granice Reiklandu wraz z kilkuosobowym oddziałem rycerzy zakonu. Po miesiącu misji natknęli się na dużą bandę banitów siejących spustoszenie w okolicach Carroburga. Buhnegiebelowie odznaczyli się skutecznością w ściganiu i chwytaniu bandytów. Jak głosi legenda, dobroć i czystość ich serc sprawiła, iż nie zabili, ani nie zranili żadnego z pojmanych. Między 20 a 22 rokiem życia brali udział w wielu podobnych potyczkach, przez co wypracowali sobie rodzaj estymy wśród braci zakonników, jak również wśród strażników dróg. Rosnąca sława i rozgłos braci wymieszał się ze strachem i wkradł się do serc i umysłów bandytów Reiklandu.

Mówią, iż wszystko ma dwie strony medalu. W płomiennych kazaniach niektórych wieszczów na rynkach wielkich miast słyszałem, iż każde dobro ma przyporządkowane sobie zło. Jednak również na każde zaistniałe zło, pojawia się dobro, by przywrócić równowagę w naszym świecie. Jak widać owa mądrość to nie tylko czcze jarmarczne gadanie. Przewrotność bóstw objawiła się w dwudzieste trzecie urodziny Viktora i Jochana. W tym to czasie, w Reiklandzie pojawiła się tajemnicza siła, niepokojąca sen umarłych i budząca ich, by niszczyli życie wszelakie. Jak się później okazało, Siłą tą było dwóch braci bliźniaków, zaprzedanych siłom Chaosu, nazwanych przez strwożony lud Trauer Brueder (Bracia Smutku)- Aker i Reshef. Według legendy urodzili się tego samego dnia co Buhnegiebelowie, jako wybrańcy mordu i krwi- Khorna. W ciągu dwóch lat wybrańcy Chaosu wraz z ich rosnącą armią zaczęli stanowić realne zagrożenie dla północno-wschodniego Reiklandu. Do rozwiązania tego problemu wyznaczono zakon Płonącego Serca. Wysłano rycerzy zakonnych i piechotę cesarską, by położyć kres zagrożeniu. Jednak armia Smutnych Braci zaczęła odnosić zwycięstwa. W końcu doszło do Bitwy pod Worlitz [dokładną mapę Reiklandu możesz znaleźć pod tym adresem - przyp. Pafnucego].

Jak twierdzą historycy po stronie Imperium do boju stanęło blisko 400 rycerzy i 1200 piechurów, zaś siły Trauer Brueder liczyć mogły nawet 2-3 razy tyle. Bardzo szybko szala zwycięstwa chylić zaczęła się w stronę Chaosu. W czasie odwrotu sił zakonu doszło do pojedynku Viktora i Johana z Akerem i Reshefem. Po ciężkiej walce Buhnegiebelom udało się pokonać spaczonych bliźniaków, jednak kosztem własnych żywotów. Jak opowiadali naoczni świadkowie ciała Buhnegiebelów, jak i Smutnych Braci emanowały świetlistą mocą co miało wskazywać na boską pomoc obu walczących stron. W miejscach gdzie padli Viktor i Johan wyrosły skalne szczyty, unosząc ciała świętych ku niebiosom. Hordy nieumarłych pozbawione kontroli stały się łatwą zdobyczą dla wojsk Imperium, które dwa dni po porażce, wsparte posiłkami z Altdorfu przegrupowały się i zmiotły plagę.

Dzień później ciała Viktora i Johana zostały zabrane ze szczytów i pochowane. W chwili złożenia bohaterów w katakumbach siedziby zakonu w Altdorfie, szczyty zapadły się pod ziemie równie szybko, jak spod niej wyrosły. Całuny, które okrywały ciała świętych braci, przed pochówkiem nabrały wielkiej mocy. Uszyto z nich później sztandary, nazwane Ostrymi Szczytami. Pierwszy z nich ma białą barwę, drugi czerwoną. Na obu wyszyto dwie góry zwieńczone skrzyżowanymi grotami włóczni.

Relikwie te posiadają wielką moc. Cesarscy walczący pod ich ochroną nie odczuwają trwogi, w ich ciała wlewa się dziwna siła, która brnąc ku ich sercom zwiększa ich skuteczność w walce, a chorąży niosący sztandar nie musi obawiać się strzał wystrzelonych w jego kierunku. Moce te oczywiście nie sprzyjają czcicielom Chaosu, a chorąży niosący sztandar do boju musi być wyświęconym zakonnikiem Sigmara. Tak mówią legendy. Podobnie ja magiczne moce ma piwo podawane w tej gospodzie, na moje starcze gardło.

Jednak jak już Ci wspominałem, ponoć na każde dobro przypada zło i na odwrót. I tu również owa prawda się potwierdziła. Po Smutnych Braciach również coś pozostało. Czaszki Akera i Reshefa podobno wypełnione są mocą Chaosu. Wielu zakonników Płonącego Serca poszukuje tych spaczonych relikwii, aby je zniszczyć. Cesarz nadał poległym nowe nazwisko rodowe Buhnegiebel, jednak Viktor i Johan nie mieli żadnych potomków gdyż całe życie spędzili w czystości cielesnej.

Zaraz, zaraz. Nie wstawaj. To jeszcze nie koniec tej historii. Można by rzecz, że po dziś dzień nie znalazła ona jeszcze swojego finału. Przez 200 lat Ostre Szczyty służyły wojskom Jego Cesarskiej Mości. To czas sukcesów kawalerii zakonu Płonącego Serca w Reiklandzie. Dlatego, gdy na wschodnich obrzeżach Ostlandu wybudowano nową komandorię zakonu- Silbergestein, postanowiono iż tam swe miejsce odnajdą Ostre Szczyty, by bronić granic Imperium. Miały być przewiezione z Altdorfu pod dowództwem sir Roberta.

Były to już niespokojne czasy, zwiastujące wydarzenia, które potem nazwaliśmy Burzą Chaosu. Wiele ran z tego okresu jest jeszcze nader świeżych. Jednak to, co zaraz usłyszysz jest niczym sól na otwartą ranę dla zakonu Płonącego Serca. Dokładnie 26 lat temu, sir Robert wyruszył z Altdorfu wraz z grupą rycerzy eskortujących relikwie do Silbergestein. Oddział był dość skąpy, gdyż większość wojsk zakonnych było już albo w kontyngencie wysłanym do Kisleva, albo zostało wysłanych do umacniania twierdz i warowni Imperium.

Piątego dnia podróży, tuż przed dotarciem do Grunburga, rycerze zostali napadnięci przez najemników dowodzonych przez jakiegoś innego rycerza. Odziany był w czarną zbroję ze złotym symbolem oka wyrytym na napierśniku. Mimo przewagi w wyszkoleniu i uzbrojeniu, święci rycerze ulegli przeważającej liczbie atakujących. Rabusiom udało się zdobyć jeden z dwóch Ostrych Szczytów. Poległa połowa zakonnych, a zdziesiątkowani najemnicy zbiegli do lasu. Wtedy to zaczęła się pogoń i tropienie. Trwało to dwa miesiące, gdy w końcu sir Robert i jego wojowie natrafili na siedzibę przywódcy najemników.

Jak się później okazało była to pułapka, z której przeżyło tylko dwóch rycerzy- Thomas Feste i Maurycy von Reiktor. Postanowili udać się po pomoc, mając jeszcze w ręku czerwony Ostry Szczyt. Będąc w drodze do Altdorfu zatrzymali się we wsi żony Thomasa, o imieniu Lena. Skąd mogli wiedzieć, iż są śledzeni. Ludzie Tobiasa, bo tak zwał się dziwny rycerz w czarnym pancerzu, pojmali Lenę, którą chcieli wymienić w zamian za sztandar. Po burzy w sercu i w duszy, Thomas zgodził się, w przeciwieństwie do swego przyjaciela Maurycego. W chwili, gdy Feste oddawał sztandar, von Reiktor oszalał, a może został natchniony przez samego Sigmara i śmiertelnie ranił Lenę. W wielkim gniewie i z ogniem w oczach Thomas rzucił się na Maurycego. Zabił brata zakonnego, a później ludzi Tobiasa. Jemu samemu niestety udało się razem z drugim Ostrym Szczytem zbiec.

Thomas Feste uciekł z ranna Leną na wschód. Dziewczyna umarła dwa dni później. Co stało się z relikwiami? Tego do końca nie wiem nikt. Rycerze zakonu Płonącego Serca po dziś dzień ich szukają. Choć dochodzą z różnych stron Imperium niepokojące wieści. Lud mówi o dziwnym rycerzu w czarnej zbroi, który prowadzi zwierzoludzi do boju, niosąc dziwną, wielką podwójną chorągiew. Być może Ostre Szczyty zostały poddane jakimś bluźnierczym rytuałom. Sigmarze miej nas w opiece, by tak się nie stało.

Dziwnie na mnie patrzysz młodzieńcze. Skąd znam tak dobrze historie świętych braci i ich relikwii? Ponieważ jestem zdrajcą, mordercą, przeklętym przez Sigmara wyrzutkiem, banitą. Nazywam się Thomas Feste...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Darth Revan
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Star Forge

PostWysłany: Pon 17:27, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Zaraz zaraz...czy to czasem nie jest z powieściDavida Ferringa pt. "Zrodzony z Cienia"??Lub dokładniej "Konrad"... Bo właśnie mi się tak wydaje...No to żeby nie było że jestem nieoczytany,a chcę ci konkurencję zrobić Magu Chaosu to dawka Warhammera specjalnie dla ciebie...


Sigmar stał,niczym samotna skała,pośród zielonego morza goblińskich łbów.Wywijał ogromnym bojowym młotem.Każdy cios rozgniatał na krwawą miazgę kolejną głowę.Ale gobliny wciąż nadchodziły-tylko po to,by paść ofiarą
świętego oręża krasnoludów.Krasnoludy nazwały ten legendarny młot Ghalmarazem-Rozbijaczem czaszek.Tamtego dnia w pełni dowiódł prawdziwości swego imienia.Raz za razem opadał w dół-przy każdym uderzeniu ginął kolejny z obrzydliwych wrogów.

Przeznaczenie chciało,aby dzień ten okazał się punktem zwrotnym historii,dniem w którym Sigmar,wódz Unberogenów,przywódca ośmiu zjednoczonych ludzkich plemion,stanie się znany jako Młot na Gobliny-Sigmar Młotodzierżca.W dniu tym położono podwaliny pod mury Imperium.Był to też dzień,w którym Gobliny,orkowie i wszyscy ich bezbożni sojusznicy zostali wypędzeni ze znanego świata.

Gobliny były odwiecznymi wrogami Krasnoludów.Rasy te długo i zaciekle walczyły o panowanie nad ziemiami położonymi między Morszem Szponów a Górami Krańca świata.Wydawało się,że Gobliny,dzięki liczebnej przewadze zatriumfują.Po wiekach walk krasnoludy zostały zepchnięte do swojej górskiej ojczyzny.Wycofywały się przez Przełęcz Czarnego Ognia-odwrót miało osłaniać kilkuset walecznych ochotników.Wydawało się,że ta decyzja jest ostatnią nadzieją narodu krasnoludów,choć tylna straż żadnej nadzieji na ocalenie mieć nie mogła.Przeznaczeniem ariergardy było umrzeć,składając życie w ofierze dla ratowania reszty ludu.

Ale armie Goblinów nie zmiażdżyły stawiających im czoło bohaterów-zamiast tego same zostały unicestwione.Zablokowane pomiędzy krasnoludami a ich nowymi sprzymierzeńcami-młodą rasą znaną jako ludzie-zielone potwory zostały zmasakrowane,ich poskręcane ciała zasłały całą przełęcz cuchnącym dywanem ciał,ich cuchnąca krew na zawsze splamiła okoliczne skały.

To właśnie Sigmar poprowadził swoje oddziały do zwycięskiej walki przeciwko wspólnemu wrogowi.Gdy nacierał przez zwarte szeregi goblinów,jego potężny młot zbierał krwawe żniwo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 20:26, 23 Kwi 2007    Temat postu:

Przez 10000 lat długiej i krwawej historii Imperium 1000 zakonów Kosmicznych Marines zostało powołanych do życia, może nawet dużo więcej… . Żadna osoba, czy organ Imperium nie jest w stanie dokładnie określić liczby zakonów, zarówno tych lojalnych jak i wygnanych. Dzieje się tak, gdyż wiele zapisów począwszy od Pierwszego Powołania przetrwało do 40-tego tysiąclecia. Inkwizytorzy z Ordo Maleus mogą tylko przewidywać rzeczywistą ich liczbę. Każdy zakon jest odpowiedzialny za swoje utrzymanie, szkolenie i historię. Raz na 100 lat dokonuje rekrutacji spośród najlepszych wojowników swojego macierzystego świata, również raz na 100 lat musi przekazać próbkę używanego do implantów kodu genetycznego do Index Arbites. Genotyp jest bardzo cenny, gdyż jest trudny w otrzymywaniu. Medycy polowi odzyskują genotyp z każdego brata zakonnika, który padł w boju i przekazują go dalej nowym rekrutom. Tak w każdym wojowniku jest duch jego poprzedników. Tu właśnie zaczyna się historia Mrocznego Legionu.
Mroczny Legion pochodzi najprawdopodobniej z czasów 20-tego Powołania. Ich genotyp pochodzi z zakonu Ultramarines, co wywnioskowano po wnikliwej analizie genotypu i stwierdzeniu braku jakichkolwiek zmian, czy skaz w jego strukturze. Zakon prowadził nabór ze swojego macierzystego układu Klieebo na 1500 lat świetlnych zachód od centrum wszechświata. Mieszkali tam dumni i zacięci w bojach wojownicy. Dość prymitywnie rozwinięta cywilizacja była dość prosta w indoktrynacji i ślepo oddana Imperatorowi. Wszystko do czasu gdy renegaci, niegdyś również bracia zakonni, zaczęli najeżdżać układ. Mroczny Legion natychmiast zareagował wysyłając całą siłę zakonu na odparcie ataku.

Walki toczyły się na powierzchni planet i kosmosie przestrzeni między planetarnej. Naprzeciw Mrocznemu Legionowi stanęła siła dwóch zakonów renegatów. Po krwawych walkach siły nieprzyjaciela udało się odeprzeć, ale za to kosztem niemal 90 procent całego zakonu. Kilka kompani zostało doszczętnie zniszczonych,. Także ku uczczeniu ofiar, te kompanie, które nie przeżyły nie zostały odbudowane i w zamian powstały nowe, 11-sta, 12-sta i 13-sta zajęły miejsce piątej, dziewiątej i dziesiątej.
Zakon musiał szybko odbudować swoje siły, gdyż stanął w obliczu nowego zagrożenia, jakim był najazd przyciągniętych perspektywą łatwych łupów Orków.
Zakon nie mógł się szybko odbudować. Wiele oryginalnego genotypu przepadło w wirach walki i bioinżynierowie nie zdążą wyhodować w tym czasie nowego. Władze zakonu podjęły dramatyczną dla nich decyzję. Zaczęto asymilować genotyp renegatów, którzy padli w walce z zakonem. Szybko odbudowane siły zakonu momentalnie dały sobie radę z orkowymi piratami i pomogli kilku sąsiednim przełamać blokadę.
Wkrótce zakonem zainteresowała się inkwizycja, która zauważyła nadwyraz szybką odbudowę całego zakonu. Po dochodzeniu, Mroczny Legion został ogłoszony zakonem ekskomunikowanym. Każdy brat zakonnik dostał zwój napisany specjalnie dla niego przez najwyższego imperialnego skrybę. Władze zakonu postanowiły, że cały zakon uda się na krucjatę w poszukiwaniu wrogów Imperium. Każdy z braci Marines nosi swój dekret o ekskomunikacji przez Imperatora na lewym ramieniu.

Gdy nowy rekrut wstąpi w szeregi braci, skryba zakonu pisze dla niego nowy dekret dla niego. Od tej pory już tysiąclecia podróżują całą swoją flotą całej galaktyce tropiąc wrogów Imperium.

Rodzinny świat:
Jeszcze przed ekskomunikowaniem, nabór odbywał się na prymitywnej planecie Klieebo. Po tym, jak zakon udał się na krucjatę nowi kadeci są rekrutowani ze światów, w których zakon obecnie przebywa. Jako, że zakon jest ekskomunikowany, nie otrzymuje wsparcia w postaci nowego genotypu i musi hodować swój własny. Pozyskany genotyp od renegatów jest jak na razie zadowalający, ale bioinżynierowie już zauważyli niegroźne acz widoczne skazy łańcuchu.
Doktryny walki:
Mroczny Legion wykorzystuje podobna taktykę jak większość zakonów, mianowicie:
dokonuje szybkiego zwiadu jednostkami naziemnymi, a potem nęka przeciwnika błyskawicznie szybkimi atakami w najczulsze punkty. Na polu bitwy bracia są dodatkowo zmotywowani oczyszczeniem swojego imienia i czujnym okiem kapelanów.

Organizacja:

Większość sił zakonu jest cały czas w walce, ale część z nich sprawuje również misje chronienia układów, którym zawdzięczają rekrutów rekrutów i zaopatrzenie. W broń zaopatrują się podczas wizyt w Imperialnych światach najczęściej w zamian za ochronę. Bracie są uzbrojeni w standardową broń Kosmicznych Margines, ale najnowsze technologie nie są dla nich dostępne z racji ich statusu.


Wiara:
Ekskomunikacja nie wpłynęła na wiarę w Imperatora, kapelani cały czas czuwają nad religijnością swoich braci, ale do tej pory nie było jeszcze żadnych oznak herezji. Władze zakonu obawiają się jednak, że nieczysty genotyp wkrótce da o sobie znać i to może być oznaczać rozłam w zakonie. Kapelani są jednak na to przygotowani i najmniejsza oznaka buntu zostanie szybko zniwelowana.
Powrót do góry
mag chaosu
Servant of Hell


Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: DESTINY CITY, WASHINGTON DC

PostWysłany: Pon 20:32, 23 Kwi 2007    Temat postu:

@%#* znowu zalogować się zapomniałem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RedBull (Frey)



Dołączył: 03 Maj 2007
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Polski

PostWysłany: Nie 15:49, 06 Maj 2007    Temat postu:

...lub czasopisma ;-]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum gildii Companions from hell [CFH] Strona Główna -> Środeczek tawerny miejsce kulturalne gildii Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin